6.

Zauważyłam, że głównym bohaterem mego bloga jest ból głowy. To o nim piszę najwięcej… No i zamilkłam, bo jak nie o tym to w sumie niewiele się dzieje.
Drugim bohaterem jest bezsenność.
I o, tu się mogę pochwalić pewnym osiągnięciem. Odkryłam w czeluściach mojej medycznej szuflady jakiś zapomniany zapas melatoniny z Polski. Pomyślałam: a co mi tam spróbuję raz jeszcze. Bo roboty dużo, czasu mało, a tabletki uspokajające Labofarm jeszcze nie przyszły i znowu sypiałam kiepsko.
Następnego rana obudziłam się zdziwiona, że to już. Ranek. Pamiętałam jakieś pobudki w nocy, np po to żeby wywalić wyjącego kota, ale pamiętałam też, że zasypiałam od razu po powrocie na poduszkę.
Tak gdzieś po trzeciej nocy zaczęłam się budzić sama z siebie tuż przed szóstą. Od razu trzeźwa, mogłam z kawą rozpoczynać pracę.
Ludzieeeee… ile to roboty można zrobić jak człowieka senność nie męczy!
Niedobory koncentracji?! Jakie niedobory? Mój umysł już dawno nie pracował na takich obrotach.
Przekopałam cały rok w jednej spółce, którą szykuję dla Sary żeby zrobiła sprawozdanie roczne. Prócz tego każdego dnia księgowałam co najmniej jedną większą firmę lub ze dwie mniejsze. Odwalałam telefony (skąpe na szczęscie) i maile.
A jeszcze miałam czas i siłę na dwa uczciwe, półgodzinne spacery z Tośką, oraz systematyczne ogarnianie chałupy. Przy czym nadmieniam, że z Tośką teraz to się idzie, a nie wlecze nóżka za nóżką.
Czułam się jak tytan pracy!
Tydzień! Cały tydzień bez budzika w postaci bólu!
Aż do dzisiaj…
Czym się u licha załatwiłam? Grzankami z serem, porcją lodów czy kanapką późnym wieczorem?
Niby udało mi się zasnąć po godzinie, ale znowu się czuję rozlazła…

Tymczasem coraz intensywniej szukamy innego mieszkania.
Mam dość mieszkania w centrum. Dość klepania drzwiami samochodów dzień i noc tuż pod oknami sypialni, plumkania samochodowych przypominajek o pasach lub drzwiach, piszczenia czujników cofania. Zwłaszcza po godzinie 23. Mam dość weekendowych wrzasków po nocy i oglądania aktów wandalizmu w każdy niedzielny ranek. Co komu do licha szkodzą te donice na deptaku, że w każdą niedzielę rano są zdewastowane?
Mam dość tych wszystkich imprez typu karnawał uczniowski lub studenten, nie mówiąc już o tym cholernym cruisingu, który znowu będzie niemal w każdy weekend jak tylko zrobi się trochę cieplej.
Ogólnie rzecz biorąc najchętniej wyniosłabym się do jakiejś małej mieściny, gdzie nic się nie dzieje, ale eM nie chce o tym słyszeć, bo on nie będzie dojeżdżał. No i jest Zuzu, która lubi wpadać do mnie po szkole.
Jak do tej pory czekaliśmy aż się zwolni mieszkanie w naszym starym bloku (a najchętniej aż się zwolni NASZE mieszkanie). Ale po czterech latach zaczynamy mięknąć i zaczynamy zgłaszać zainteresowanie innymi lokalizacjami.
Jak dotąd dostaliśmy ofertę tylko raz. Bo w naszej firmie, gdzie wynajmujemy mieszkania obowiązuje system kolejkowy czyli im kto dłużej czeka w kolejce tym większe ma szanse na to by dostać to mieszkanie, które go interesuje.
Są u nas w mieście dwie dzielnice które znane są z tego, że „lepiej nie” bo są to dzielnice zamieszkałe głównie przez imigrantów, a w takich enklawach bywa mało ciekawie.
Nie żeby Szwedzi nie robili chlewu… Robią, robią, czasem nawet większy niż imigranci. Przykład z mojego własnego podwórka: jedna sąsiadka z uperem maniaka wyprowadza swojego nie-do-pieska (taki piesek wielkości mniejszego szczura) na trawnik przed blokiem, gdzie jest piaskownica, plac zabaw dla dzieci, miejsce z ławeczkami i grillem. Administracja nawet specjalnie wysłała nam, właścicielom psów maila z przypommnieniem, że to zabronione. Ale Pani Szwedka albo nie umie czytać, albo uważa (poniekąd słusznie) że jej pupilek psem nie jest.
Jest jeszcze inna pani, która wychodzi palić do bramy. Często z kawką. W bramie wiecznie leżą pety i wciąż jest coś rozlane. Sikami nie śmierdzi, a deszcz tam nie dociera…
Za to jeden imigrant zawsze odśnieża schodki przed swoją klatką.
A inni, gdy sobie w ogórkowym grillu piekli mięso, to posprzątali po sobie każdy papierek. (Akurat był upał i siedziałam z Tośką na trawie pod drzewkiem, bo pies wolał to, niż spacer, więc widziałam).
W każdym razie obie dzielnice mają nie tylko kiepską opinię, ale też bardzo ładne mieszkania.
Jedna z nich odpada, bo podlega pod inna firmę.
Drugą zaczęliśmy ostatnio brać pod uwagę, bo okazuje się, że nie jest tam aż tak źle… a nawet jakby nieco lepiej niż w centrum.
No i wczoraj byliśmy oglądać jedno mieszkanie. Mieszka tam kobieta z synem z Wietnamu. W domu pachniało azjatyckim jedzeniem, kurtki nap przesiąkły od razu. Ale ja już widziałam tam miejsce na stół, na szafę, na biurko z regałami… I wtedy nam pai pokazała łazienkę i odkryliśmy, że słynny „ROTrenovering” tam jeszcze nie dotarł. Czyli gdybyśmy się tam wprowadzili to za rok-dwa czeka nas powtórka z mieszkania bez łazienki i kuchni przez dwa miesiące, z plastikową płachtą zamiast drzwi i łażeniem robotników po całych dniach. NIE! Nigdy więcej.
Przeżyliśmy to na starym mieszkaniu.
Zatem nie.
Chciałam zmienić mieszkanie też z powodu wysokości czynszu, ale teraz widzę, że za trzypokojowe mieszkanie po owym wielkim remoncie będziemy musieli zapłacić niewiele mniej, jeśli nie tyle samo, co za obecną czwórkę.
Choć istnieje możliwość, że gdy się nasza administracja wreszcie dogada ze związkiem wynajmujących, to i nas czynsz znacząco podskoczy. A na dodatek podwyżka będzie obowiązywać od stycznia.
Ceny prądu szybują w kosmos. W zeszłym miesiącu za zużytą energię zapłaciłam 604kr. W tym: 1130! (Przypominam, że jeszcze jesienią płaciłam jakieś 250kr). Mąż usiłował mi wmówić, że pranie w pralni przywróci rachunki do poprzedniego stanu, ale powiedziałam, że nie ma sprawy, może sobie latać do pralni, bo ja nie mam czasu. Nabzdyczył się…

No i jeszcze jest sprawa teściowej, która od jakiegoś czasu ciągle ląduje w szpitalu w stanie poważnym. Więc żyjemy trochę jak na minie…
Ostatnio jest w szpitalu od jakichś dwóch tygodni. Najpierw w Olsztynie, potem w Ostródzie, teraz chyba znów w Olsztynie.
I co kilka dni eM przychodzi z grobową miną, że matka znowu w stanie poważnym, że mówią, że trzeba się spodziewać…
Ale jak to skomentowała moja córka „ci lekarze to zawsze naobiecują, człowiek się nastawi, a potem nic z tego”.
Wrednie? Kto zna mnie dłużej, wie, że moje i moich dzieci relacje z tą kobietą w zasadzie nie istnieją, na jej własne życzenie, więc nie ma dziwne, że moją córkę bardziej obchodzi to, że jej ojciec się martwi niż to, że babcia jest jedną nogą na tamtym świecie.
Taki lajf…

Reklama

11 myśli w temacie “6.

  1. Ach, jak to wspaniale się dobrze wyspać! Ja odkryłam mój sposób – po prostu muszę mieć w d… wszystko, a szczególnie pracę;) Jak nie mam, to mówię mojej głowie, że mam, przynajmniej teraz, a pomyślę o tym jutro o 16. I jakoś działa:)
    Co do ceny energii to Cię pocieszę (?): my mamy rachunek za prąd i gaz (gotowanie, ale głównie ogrzewanie) i właśnie dostaliśmy 2 rachunki za dwa miesiące: 475 euro za gaz i 250 za prąd. 725! nawet jak to podzielić na dwa miesiące, to horror.

    Polubienie

    1. u mnie to wyłączanie głowy działa w każdej innej chwili…ale przed snem się włącza.
      Co do rachunku za prąd to teraz ja cię pocieszę: tacy co mają domki a w nich pompy ciepła – podostawali rachunki na ponad 10tys kr za jeden miesiąc. Czyli coś jakby 1000 euro…chyba.
      A ja nie rozumiem dlaczego, bo ceny paliwa wszak pospadały, nie?

      Polubienie

  2. Przeczytałam bez mrugania.. podzieliłabym się z Tobą swoim spaniem, zamykam oczy i śpie (tfuuu na psa urok, przez lewe ramię oczywiście 🙂 .
    Tam u Was podobnie jak u nas, ludzie ludziska i chamy. A Twoja córcia prawdę powiedziała 🤪 moja teściowa tak samo, obiecuje obiecuje a jad na ziemii ją trzyma 🤔

    Polubienie

    1. Marlena, bo może to trzeba mieć taki charakter jak twój: podchodzić do życia z humorem, nie pielęgnować uraz, nie skupiać się na problemach… Nie znam radośniejszej osoby niż ty, a przecież bardzo dobrze wiem, że życie cię nie głaskało :D.
      Ludzie wszędzie są tacy sami…

      Polubienie

  3. Ja się opancerzylam. I rzadko nie śpię. Mam wychodowaną grubą skórę przez którą ciężko się przebić stresowi z powodu problemów. A tych mi nie brakuje. Z V. głównie. To teraz największy mój problem. Ale każdy jest inny. Trzymaj się. Uściski

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s