Tośkowe zrzucanie sierści przekracza wszystkie normy.
Czeszę ją szczotkami na spacerach niemal codziennie, poza tym skubię niemal bezustannie, wyciągając pęczki kłaków. A w domu wygląda jakby nikt nie odkurzał od zawsze…
Tośka zresztą dostarcza atrakcji na każdym kroku.
Szperając w internecie w poszukiwaniu rady, odkryłam, że jej durnowate zachowania to „zwyczajny” lek separacyjny.
Dlatego nie daje się zabrać na spacer komu innemu, dlatego kradnie moje rzeczy i uparcie je próbuje zakopywać pod legowisko, dlatego rozpacza, gdy wyjdę z domu, ale ona czuje, że jestem blisko.
O dziwo: wygląda na to, że gdy się od domu oddalę, Tośka jest cicho.
Zainwestuję w kamerę na wszelki wypadek, żeby jednak wiedzieć na pewno na czym polega problem. No i żeby w razie czego mieć materiał dla behawiorysty.
Na pewno postanowiłam oduczyć psa takiego nerwowego witania i mnie i innych ludzi.
Próbowałam to zrobić jak była młoda, ale mogłam se… EM wracając z pracy wręcz ją zachęcał, bo on lubi. Moje argumenty, że ja nie, a moi klienci jeszcze bardziej nie, mogłam se … Teraz, kiedy jesteśmy same, spróbuję ją choć trochę oduczyć powitalnej histerii.
Wiem też, że muszę popracować nad jej zwracaniem uwagi na mnie, bo czasem myślę, że jest po prostu głucha. Muszę ryknąć żeby na mnie spojrzała.
Kolejną rozrywką związaną z psem są … jej leki.
Tośka dwa razy dziennie dostaje Forthyron – lek na tarczycę. I nie, nie ma problemu z podawaniem, bo on smakuje jak ciasteczka, Tośka lubi aż za bardzo, muszę pilnować, żeby tabletki zawsze były w szufladzie.
Drugi lek, jakiego używamy systematycznie to lek Onsior na ból i stany zapalne stawów.
Oba leki są na receptę, a jako takie są sprzedawane w aptece. I za każdym razem, gdy muszę wykupić receptę jest tak:
Jadę do apteki w ICA, bo to największa apteka w mieście. Niestety wraz ze mną na leki czeka co najmniej 10osób, co oznacza, że czekać będę długo. Pół godziny, godzinę…
Wreszcie podchodzę do okienka, daję dokument, farmaceuta pyta dla kogo chcę lek, mówię, że dla psa, podaję nazwę…
I ups. Nie ma. Może być, jak zamówią… za tydzień. Albo dwa. LEK NA RECEPTĘ (to samo było jak pytałam o antybiotyk). W uprzejmości swej mogą mi sprawdzić czy lek ma może jakaś inna apteka w mieście.
Sprawdzają, owszem jest w aptece na drugim końcu miasta.
Jadę. Po czym okazuje się, że jakiś błąd, bo system mówi, że mają, podczas gdy na półce nie mają. Ale mogą zamówić. A, potrzebny już? To sprawdzą czy inna apteka ma.
Aptek w mieście jest co najmniej 6…
Wczoraj było jeszcze lepiej, bo musiałam wykupić Forthyron. W ICA oczywiście nie mieli, znaleźli mi w tej na drugim końcu miasta. Spoko, nastawiałam się na to. W sumie mogłam od tego zacząć, bo z racji oddalenia, do recept jest tam zawsze mniejsza kolejka, ale chciałam tak raz-dwa… A jak znam życie to wtedy akurat tu by nie mieli.
Zapytałam w okienku,już w tej drugiej aptece, czy może mają jakieś mniejsze opakowania, bo na co mi 250tabletek na raz? Biorąc pod uwagę, że Tośka bierze jedną dziennie, to 250szt jest zapasem na prawie 9 miesięcy. No i kosztuje odpowiednio. Skąd mam wiedzieć czy mój pies jeszcze tyle pożyje?
Pani sprawdziła, nie, producent nie robi mniejszych opakowań. A oni mają tylko jedno, ostatnie, z terminem do maja2024.
Czyli zapłacę grubo za lek w zasadzie przeterminowany…
Na szczęście była uprzejma i obiecała, że zapyta u dostawcy czy mają lek z dłuższym terminem. Wzięła mój numer, żeby oddzwonić.
Oddzwoniła potem, że owszem, mogę mieć taki z terminem do września 2024. Podziękowałam, ale ze szczęścia nie zapytałam kiedy. A Tośce zostało leków na tydzień… Mam nadzieję, że się wyrobią, obiecali wysłać sms.
Miłe to, że w sumie w każdej aptece tak to funkcjonuje, że personel jest naprawdę pomocny. Lipa, że podobne sytuacje bywają notorycznie i nie dotyczy to leków dla zwierząt tylko, ale ludzkich też. Co ma zrobić człowiek chory, bez samochodu?
I tak w zasadzie za każdym razem.
Jak mieszkałam w centrum, miałam aptekę przy Torget, ale unikam jej jak zarazy, bo recepty obsługuje tam jakiś dziadek. Albo przygłuchy, albo nie rozumie mojej wymowy. Wiecznie mnie podejrzewa, że chcę lek dla mojego syna, a nie psa (pies to HUND, syn to SON) i muszę wrzeszczeć na pół apteki, żeby zrozumiał, a wtedy ludzie się gapią.
Więc omijam. Pozostałe trzy to apteki przy przychodniach a tam wiecznie kolejki, bo ludzie idąc od lekarza od razu idą tam. Ale jak nie ma tam gdzie lubię to idę tam gdzie jest. I w ten sposób można czasem i dobrych kilka godzin strawić na wykupienie leku dla psa.
Ale wczoraj zauważyłam, że w aptece w ICA postawili paczkomat. Może będzie to rozwiązanie? Choć jak znam życie, leków na receptę tam nie dostarczą, bo jak mają sprawdzić, że ja to ja? Ale może się mylę.
Podglądanie zwierzaków kamerą to niesamowita frajda 😆
PolubieniePolubienie
mnie się wydaje nudne, myślę, że zwierzaki głównie drzemią, gdy mnie nie ma
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Trzeba mieć kamerę która włącza się na ruch. Wtedy masz creme de la creme 😃
PolubieniePolubienie
aaa, chyba, że tak…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
A ty sama nie możesz sprawdzić leku telefonicznie? Ja w ten sposób zamawiam, podając od razu kod recepty i przychodzę na pewniaka. Można też zamówić lek na receptę online, z odbiorem w aptece, ale nie wiem, jak to jest w Szwecji.
A propos oglądania psa w kamerce, ja sobie na dobranoc ogladam rolki na fb z psami i kotami, odreagowanie wszelkich problem za darmo🙂
PolubieniePolubienie
Chyba mogę, mogę na pewno zamówić, wtedy się czeka krócej w kolejce. Ale nigdy dotąd tego nie robiłam
PolubieniePolubienie
Rzeczywiście nie ma lekko.
PolubieniePolubienie