135.

Znowu byłam w biurze u Baśki. Z powrotem. Znowu to nieznośne uczucie presji, nacisku, ta chora chęć przypodobania się połączona z nieudolnymi próbami wymigania się od czegoś…
Nie znoszę tych snów! A one wracają i wracają, zawsze wtedy, gdy mam dużo roboty, a mimo to zajmuję się czymś innym.
Baśka (kultowa szefica) jest wciąż batem nad moim tyłkiem.
Przez wiele lat odczuwałam do niej głęboką wdzięczność, uważałam, że dała mi tak wiele, że wszystko jej zawdzięczam. Potem jednego razu siadłam i napisałam list dziękczynny, wypisałam jak wiele jej zawdzięczam… i zrozumiałam, że to wszystko zawdzięczam sobie. List porwałam i wyrzuciłam.
Prawda jest taka, że owszem, dała mi dużo, jest jedną z najważniejszych osób w moim życiu, zmieniła je – to bez dyskusji.
Ale praca u niej, niespełna pięcioletnia – doprowadziła mnie do wypalenia, psychozy i porzucenia zawodu na wiele lat.
Więc dość drogo zapłaciłam za to, że pokazała mi, że mam całkiem niezły wachlarz zalet… tym bardziej, że potrafiła jednym zdaniem te wszystkie zalety przekreślić, gdy coś było nie po jej myśli.
Mimo wszystko cieszę się, że była w moim życiu, ale wolałabym, żeby pozostała tylko wspomnieniem.

Wczoraj napadało śniegu i miasto wieczorne stało się magiczne.

Dziecko chyba widziało śnieg pierwszy raz w życiu, możliwe, że jego opiekunowie tak samo.
Śnieg to nie powód by porzucić jazdę rowerem.
… lub zaniechać lansiku na mieście…
czy w ogóle spaceru…
Dwie strony tej samej uliczki: 1
i druga
A tu już deptak koło mojego domu

Śnieg jaszcze leży, ciekawe jak długo, bo na termometrze jakieś -0 (minus zero). Żeby tak poleżał choć przez weekend…
Najciekawsze jest to, że widać jak wielu ludzi zwyczajnie …nie ma odpowiednich ubrań na taką pogodę normalną zimę. Wczoraj jak chodziłam z aparatem, widziałam wiele osób w zwykłych sportowych butach, typu „adidasy”, w lekkich, krótkich kurtkach. Młodzież oczywiście w porwanych dżinsach, z gołymi kolanami i kostkami.
A przecież to, że zima odeszła na zawsze nie jest wcale takie pewne. Raczej pewniejsze jest to, że zima będzie wracać.

11 myśli w temacie “135.

  1. Ależ klimatycznie zrobiło się u Ciebie! Przepięknie!
    Moi synowie też nie chcą porządnie się ubrać. Bielizna ciepłochronna leży w szafce, a oni spacerują w spodniach dresowych. Ja tego nie rozumiem!
    Sama jednak też przerzuciłam się na cieńsze kurtki – ale zmienił się styl życia- z domu do auta- z auta do innego ogrzewanego pomieszczenia. A spacer- szybkim krokiem, który rozgrzewa. Więc na miejskim lansiku na Twoim deptaku po prostu bym zmarzła :-)))

    Polubienie

    1. ja też często latam tylko w spodniach dresowych, nawet na spacer z Tosią, który w mieście jest powolnym dreptaniem. Za ciepło. Ale mam, jak twoi synowie, ciepłą bieliznę, spodnie ocieplane itd… Jak jedziemy gdzieś w plener, gdzie będziemy dłużej, czasem np. palimy ognisko lub grilujemy…wtedy ubieram się w te ciepłości.
      No i teraz, w ostatnich dniach jak wiało, a termometr pokazywał -5, to takie ciepłe ubrania były jak znalazł. Ale odkryłam, że te nowoczesne, inteligentne syntetyczne włókna dają radę tylko do pewnej granicy. Potem niestety nie ma jak wełna… Jeden tshirt+ wełniany sweter i od razu jest ciepło.
      Świat w takim śnieżnym puchu wygląda przepięknie. Szkoda, że to piękno w mieście szybko znika

      Polubienie

  2. Piekna ta zima u ciebie! Ja taka zime widuje bardzo rzadko, przez parę godzin, albo jeden dzień. Mieszkamy w takim punkcie Niemiec, gdzie praktycznie nie ma zim. Całorocznie chodzę w cienkich spodniach i sportowych butach, raczej kamizelka niż kurtka.
    Ale… mam w szafie kurtkę zimowa na futerku i ciepłe skórzane kozaczki, ocieplana bieliznę, przydały mi się raz, gdy pojechalismy do Polski w czasie duzych mrozów 🙂
    Z jednej strony zazdroszcze takiego białego piekna, z drugiej cieszę się, że mam cieplo….
    Dzisiaj leje i jest szaro, czekam z utęsknieniem na wiosne, pozdrawiam 🙂

    Polubienie

    1. Basiu, u mnie taki śnieg też jest rzadkością. Ostatnie zimy były niemal całkowicie bezśnieżne i bezmroźne, niestety.
      W tym roku jest inaczej, ale kto wie jak długo się ta zima utrzyma? Prognoza mówi, że może do jutra…a pojutrze ma padać deszcz :/

      Polubienie

  3. To sobie zimę podglądałam.U nas zapowiadają temperatury wiosenne nawet do 20 stopni. Jutro ma być 15 ale wilgotność ponad 80%
    A Włosi w czapkach z pomponami i wysokich butach. Za to nikt nie zmarznie. 😃
    Uściski.

    Polubienie

  4. A co do szefowej…miałam przez lata taką larwę. O mało co nie zrobiłam jej sprawy o mobbing, gdyby nie fakt, że udało mi się zmienić dział. Ten kop doprowadził do tego, że moje życie się znacznie poprawiło, zawodowo też i mam wspaniałego szefa.
    Obrazki śliczne, ale to urok małych miasteczek….

    Polubienie

    1. Moja nie była jednoznacznie zła…
      Ona miała charyzmę, potrafiła mobilizować nas do tego by praca była dobrze wykonana, a klient zadowolony tak, jakby to była nasza własne firma a przecież to była jej firma. Tylko jej. Potrafiła chwalić i chwaliła, zwłaszcza do klientów, mówiła o swoim zespole, że to my jesteśmy jej największym majątkiem. Była niesamowicie inteligentna, wiedzę o podatkach miała w małym paluszku…i dzieliła się tą wiedzą z nami chętniei bardzo umiejętnie. Była też doskonałym psychologiem, było nas z początku pięć, potem się biuro rozrosło, było chyba ze trzydzieści osób i ona potrafiła do każdego trafić. Oczywiście byli tacy którzy się temu nie poddawali…i szybko odchodzili. Nie czuli wspólnoty, nie chcieli by to biuro było dla nich najważniejsze.
      Ona miała cechy cudownego szefa. Ale rozwalała to jej własna niestabilność emocjonalna, przerastała ją odpowiedzialność. Miała takie dni, że wchodziła i od razu wiadomo, że będą pióra latać… Nakręcała się czasem strasznie… Nie wiedziałyśmy o co jej chodzi, co powoduje, że nagle z cudownej szefowej staje się potworem… Wtedy potrafiła ranić słowami na całego.
      Co ciekawe, nigdy, ale to nigdy nie zrobiła karczemnej awantury o popełniony błąd i nigdy nikogo za popełniony błąd nie wywaliła. Gdy się znajdowało coś takiego – stawała na wysokości zadania. Brała delikwenta do siebie i uczyła jak błąd naprawić … Przymykała oczy i mówiła „Weź leksykon VAT…znjadź taki paragraf…czytaj…a teraz zadzwoń do Izby skarbowej, do pana X i zadaj mu takie pytanie i przyjdź do mnie z odpowiedzią… A teraz zrób tak…”
      Zjebkę się dostawało nie za brak wiedzy, a za np. próbę ukrycia błędu. Albo za brak uwagi, gdy się przeoczyło 1gr i trzeba było przez to korygowac deklarację VAT.
      Był czas gdy kontrole przestały przychodzić do naszego biura, bo wiedzieli, że u nas się nic nie znajdzie.
      Co jeszcze ciekawego: była jedyną moją szefową z szeregu prywatnych firm w których pracowałam, która płaciła całe wynagrodzenia oficjalnie i odprowadzała od tego składki ZUS. A płaciła nieźle.
      Wiem, że jakiś czas później, szefowa poszła na psychoterapię i atmosfera zelżała. Nauczyła się przekazywać pracę i odpowiedzialność, sama zajęła się ogólnym nadzorowaniem i dydaktyką.

      Polubienie

Dodaj komentarz