88.

Właśnie odpisałam jednemu panu: Ma pan wiele pytań, a każda moja odpowiedź wyzwala kolejne pytania. W tej sytuacji mogę panu jedynie zaproponować poradę płatną….
Podałam cenę za godzinę i zobaczymy.
Ciekawe czy się obrazi i oburzy, że ale jak to…

Zadzwoniła do mnie jedna z „pseudoklientek”.
To taki układ: ona ma 5 dokumentów na krzyż w ciągu roku i wszystkie raporty składa rocznie. Teoretycznie żadna z tym robota, więc i żadne z tego pieniądze. Nie robię tego w żadnym programie, tylko w pliku excel i jej wysyłam tabelkę, po czym kasuję, bo ona powiedziała, że w tym roku już kończy z firmą. Liczę symbolicznie jedną godzinę…
Ale kobieta mnie irytuje w najwyższym stopniu. Podaję jej na maila i smsem ile i jaki i kiedy ma zapłacić podatek.
A potem ona mnie o to jeszcze pyta co chwilę. Ile vatu? A kiedy? A ile podatku dochodowego? A kiedy?
Sprawdź w mailu. Ona nie pamięta hasła do maila!
To sms. Ona nie umie znaleźć.
Na swojej stronie na skatteverket. Ona nie wie gdzie, poza tym nie zna hasła do e-legitymacji.
Nic nie wie. Nie wie nawet w jakiej firmie ma ubezpieczony dom i nigdy nie pamięta, że jest tego domu współwłaścicielką i płaci za swoją połowę podatek od nieruchomości.
Dostałaś końcową decyzję ze Skatteverket.
Nie dostała.
(Koniec świata, każdy dostaje, tylko jej jednej złośliwie nie przysłali).
Dostałaś! Albo na papierze albo na elektroniczną skrzynkę.
Nie dostała.
Opad rąk…
Dwa dni później: ty, ja coś znalazłam na takiej stercie papierów… Wyślę ci to to mi powiesz co to jest…
Mieszka tu dłużej niż ja, wciąż chodzi do bezpłatnej szkoły…wciąż nie rozumie szwedzkiego
Tu mi poziom wkurwu przekroczył poziom alarmowy:
– NIC MI NIE WYSYŁAJ! Nie mam czasu zajmować się twoją prywatną ekonomią.
Ma dorosłego syna, który tu skończył szkołę…i też podobno nie zna szwedzkiego.
Nic nie wkurwia mnie bardziej niż lenistwo umysłowe. Potrafi w internecie wynaleźć strony o leczniczym działaniu …czegokolwiek… potrafi zapamiętać niewiarygodne medyczne brednie, w które oczywiście wierzy, a nie potrafi zapamiętać czterech cyferek kodu PIN. Wie wszystko o wszystkim, tylko we własnej ekonomii się biedactwo nie orientuje.
Pewnie się obraziła. Daj Boże.

Inna.
Młoda dziewczyna, młodsza od mojego syna. Mieszka za miastem, mąż pracuje, ona w domu z małymi dziećmi.
– Czy będzie pani w domu? Bo się wybieram z dokumentami.
– A o której się pani spodziewać?
– No tak około 12…
Nie pasuje mi, bo o 12 jem lunch. Mój organizm tak się domaga, tak ma zaprogramowane. Przegapienie pory karmienia skutkuje u mnie bardzo złym samopoczuciem.
No ale dobra, zaczekam.
11.30 jestem w gotowości.
11.55 zamykam psa za bramką.
12.15 nadal jej nie ma, a ja zaczynam być głodna…
12.30 już bym dawno zjadła…
12.45… zaczyna mi się robić słabo, więc biorę kromke chleba z masłem…
13.00 nadal jej nie ma
13:15 dzwoni, że się spóźni, bo wie pani, z dziećmi jej zeszło… Ale zaraz będzie bo już (!) wyjeżdża.
14:00 nadal jej nie ma.
Miałam wyjść po zakupy, ale tkwię, bo przecież może w każdej chwili być. Szybko kończę rozmowy z innymi klientami, bo w każdej chwili może zadzwonić, że jest pod drzwiami. Kręcę się bez sensu, nie umiem wziąć się pracę dla innego klienta, bo czekam.
O 15 dzwoni, że ona jednak dopiero za pół godziny będzie mogła…
No przepraszam, ale ja muszę wyjść, więc albo będzie na pewno w ciągu 30minut albo sorry, innym razem…
Oczywiście – nie zjawia się, a ja bez sensu straciłam kolejne pół godziny.
I tak załatwiła mnie już trzy razy.
Za czwartym razem weszła bez uprzedzania mnie i zastukała do drzwi (cholerny, popsuty domofon!). Piątek, godzina 16. Akurat siedziałam z Misią, Zuzu i mężem nad tortem własno-urodzinowym…
Przy kolejnej próbie spotkania będę musiała stanowczo zażądać: jeśli umawia się pani ze mną na godzinę to proszę na tę godzinę być. Proszę szanować mój czas.

Szwed.
Pan W z polskiej firmy dopytuje się o płatność, bo towar już do Szweda pojechał, a firma polska ma zasadę, że nie wydaje towaru nim nie otrzyma całej zapłaty.
Szwedz odpisuje „hahahaha! Wy Polacy to zawsze wpadacie w panikę gdy chodzi o pieniądze. Zapłacimy, nie denerwuj się. Przecież bym nie kupował jakbym nie mógł zapłacić”
Pan W dzwoni do mnie i się tłumaczy: „słuchaj, zrobiłem błąd, że puściłem bez sprawdzenia. A teraz będę miał kłopoty, bo ja za to odpowiadam z własnej kieszeni. Zabiorą mi z pensji jeśli te pieniądze nie wpłyną do pierwszego”
Piszę do Szweda: „jest tak, że Pan W będzie miał potrącone z pensji, jeśli zapłata od ciebie nie wpłynie na czas. Poza tym bardzo cię proszę, byś nie kpił z tego, że Polacy się niepokoją brakiem zapłaty bo to jest po prostu wredne. Te zwyczaje powstały z doświadczenia. Jest wielu nieuczciwych klientów, którzy nie płacą. Tak, ze Szwecji, Norwegii i Danii też. Oni też zapewniają, że zapłacą. Pracujesz z polskimi firmami od tylu lat, inteligentny człowiek potrafi się dostosować do panujących zasad.”
Odpowiedź Szweda „Ale jak ja mówię, że zapłacę to zapłacę, niech W nie panikuje”
Opad rąk.

…nooo, ale ja też potrafię…
Klient kilka miesięcy temu poprosił o kopię jakiego kwitu na maszynę bo mu się zepsuła. Proszę poszukać w dokumentach, które panu wysłałam-odpowiedziałam. Bo firma zamknięta z początkiem roku, dokumenty na pewno odesłałam, przecież pamiętam jak pakowałam do koperty.
Kilka dni temu sms, że on poprosi kwit jakiś tam…
Noż kurde, przecież ma u siebie, zapomniał?
Dokumenty ma pan u siebie przecież…
Nie mam, czekam od kilku tygodni i nie ma.
Sprawdzam na liście…Nie ma że wysłane.
Przekopuję archiwum. Nie ma.
To gdzie one się podziały…w kącie stoi kilka segregatorów, odstawiłam do przepakowania…Jak byk stoi imię i nazwisko na jednym z nich.
Przeprosiłam, wysłałam godzinę później.
Ups.

7 myśli w temacie “88.

    1. wiesz, ja już przywykłam i godzę się z wieloma rzeczami. Np. tym, że mityczna księgowa kolegi/szwagra/szefa wie lepiej. Ale złości mnie postawa „ja tylko jedno pytanie” a w sumie ktoś chce wyłudzić całą wiedzę jaką masz. A takie lenistwo umysłowe to nawet w życiu prywatnym wywala mnie w powietrze. Nie mówiąc już o widzeniu tylko czubka własnego nosa…

      Polubienie

    1. ja bym to nazwała „wyrachowana bezradność”. Oczywiście, że się to opłaca…
      Matka opowiadała mi taką anegdotkę. Możliwe, że był to jakiś monolog Hanki Bielickiej. O jakiejś tam słodkiej, wiotkiej kobietce co to do jakiegoś faceta wciąż szeptała „bo ja jestem proszę pana taka mala, taka mala…” (tak, przez eL)
      Aż jej przyjaciółka za którymś razem mówi: ona mala? Onaż duża proszę pana, onaż krowa!
      Strasznie nie lubię takich „malych”

      Polubienie

  1. moja mama ma taki charakter, że nie zwraca do końca uwagi na sytuacje i często pracuje za groszę, tylko dlatego bo się jej wydaje, że jest uczciwa. ale skoro wykonala godzine roboty a potem 2 godizny nerwów to chyba jej się należy większa wypłata?

    Polubienie

  2. Przykład z panem pierwszym – brawo! Tak trzymać.
    Po to są właśnie sekretarki/sekretarze, żeby spuszczać namolnych grzecznie na drzewo. Też bym chciała mieć sekretarkę albo sekretarza, czasem używam Mi w tej funkcji.

    Polubienie

Dodaj komentarz