We czwartek dali mi drugą dawkę Pfizera.
I dosłownie w momencie wkłucia zaczęło się dziać.
Najpierw tylko ramię. Potem bolały mnie wszystkie stawy i mięśnie, a najbardziej te na karku i w dłoniach. Potem doszedł potworny ból głowy…
I tak się męczyłam jeszcze w piątek.
W sobotę było lepiej, ale nadal z bólem głowy.
eM miał się lepiej, więc rozgrzebał układ klimatyzacji w Astrze. W związku z tym, nawet jakbym miała siłę to i tak nie mogłam nigdzie pojechać.
Misia z Melem pojechali na północ, do Laponii. Dzieci wysyłają mi piękne zdjęcia, pełne pustych przestrzeni, krystalicznie czystych wód, reniferów drapiących się w uszy na środku drogi. Do tego góry większe i mniejsze, wodospady i nieograniczona niczym przestrzeń.
Oraz komary i meszki.
Dostałam filmik na którym Mel w moskiterze a la bluza myje zęby. Naprawdę: rękawy, kangurza kieszeń, kaptur… przypominający worek na głowę :D. Na komary podobno najlepiej działają polskie specyfiki, na meszki…nic. Misia mówi, że z Laponii to można nawet widokówkę z komarem wysłać :D.
Namawiam męża na wyprawę na północ po jego powrocie z Polski, ale zależy jak będę stała z robotą. Strasznie, ale to okropnie chce mi się pojechać w nieznane. Niekoniecznie aż pod Abisko, tak w okolice Hede choćby…
A tak się w zeszłym roku broniłam…zupełnie nie wiem czemu.
Wczoraj byliśmy na krótkim spacerze na Hunneberg, a potem na plaży.
Oraz WOW! Moja komuna napisała na swojej stronie, że ma AŻ DWA (2!) miejsca gdzie się można kąpać/plażować z psem. Normalnie cali dumni i bladzi, oraz oczywiście cali na biało donoszą, które to miejsca, i że należy okazać respekt dla innych i trzymać się z dala gdyby, ktoś sobie nie życzył przebywać w pobliżu psa. Oraz oczywiście można plażować z psem wszędzie tam, gdzie nie jest to wyraźnie zabronione. Łaskawcy.
Zabronione jest plażowanie z psem na plażach. A plaże są wszędzie tam, gdzie jest w miarę dogodny dostęp do wody czyli nie schodzi się po stromych skałach lub kamieniach, albo nie brnie przez błoto lub trzciny.
Nie-psiarze mają więc dla siebie wiele miejsc. Ale nie – polazą tam, gdzie dopuszcza się psy i mają prawo wyrazić sprzeciw, a psiarze mają to uszanować. Grrrr… Szczęście, że Szwedzi rzadko głośno zwracają uwagę, wolą cierpieć w milczeniu i tylko rzucać krzywe spojrzenia.
Moja komuna ma opinię jednej z bardziej rasistowskich komun. Lepsza od mojej jest podobno tylko komuna Mariestad, no ale to chyba tam była główna siedziba faszystów w czasie II wojny.
Jak mówię znajomym, że w sklepach w mojej komunie nie zatrudniają imigrantów to mi nie wierzą. A u nas we wszystkich sklepach łącznie pracuje może ze troje ludzi z innym niż szwedzkie pochodzenie i ANI JEDNA osoba w chuście. Nie mówiąc o banku czy innym takim urzędzie. Obcy tolerowani są wyłącznie lekarze oraz inny persolnel opiekuńczo-medyczny. Pewnie dlatego, że tu niestety nie można sobie wybierać.
Ach, te szwedzkie klimaty…
Kilka zdjęć z wczoraj.






dobrze, że w ogóle można z psami wyjść. Teraz przez tą poprawność muszę jeździć na normalny spacer kawał drogi. Życzę aby szczepionka przeszła bezboleśnie, ja póki co na razie rezygnuję. Obawiam się objawów ubocznym, trochę o nich się czyta i fakt, nie ma rzetelnej wiedzy a dużo propagandy….
PolubieniePolubienie
ja to nawet nie wiem czy tu jest propaganda, bo mediów wszelakich unikam. Ale chyba wielu ludzi się szczepi dobrowolnie, bo rząd zaleca… A że rząd zazwyczaj się jakoś spektakularnie nie kompromituje (cyrki takie jak w Polsce są nie do pomyślenia) to się mu jakoś tam ufa. I co dziwne: Szwedzi jakoś nie roztrząsają rodzaju szczepionki, jedynie ci co dostali Astrę to się zastanawiają co z nimi będzie…
A w sprawie psów to chyba zeszwedziałam i przywykłam, że tu nikogo nie dziwi, że pies to członek rodziny i uczestniczy w jej życiu wszędzie gdzie się da…
PolubieniePolubienie
Bo pies to człowiek rodziny (nawet jak nie jest jamnikiem).
PolubieniePolubione przez 1 osoba
kot też. 😀
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Pisałam chyba, że mnie tylko reka bolała, widac kazdy reaguje osobniczo, jak mawiała znajoma lekarka;) ja jestem zdania, że szczepienia w takiej sytuacji, jak obecna pandemiczna, powinny byc obowiązkowe – przecież w ten sposób uporano sie z wieloma chorobami, o których dzis mało kto juz nawet pamieta, a które dziesiatkowały narody.
Z tymi psami na plaży mam o tyle problem, że nie lubię, kiedy biegaja luzem – mam na mysli plaże ogólna, nie dla psów – podobnie jak nie lubie spotykać obcych zwierzat w parku czy na szlaku turystycznym, bo nigdy nie wiem, jak pies zareaguje, nie lubie tez, kiedy mnie obwąchuje, slini, czy nawet tylko sie ociera, a to sie zdarza. Nie chodzi tylko o mnie; jest wiele osób, zwłaszcza dzieci, które sie po prostu psów boją, a właściciele często o tym nie myśla.
Wiesz, to troche jak z dziecmi – swoje kochamy, cudzych niekoniecznie.
PolubieniePolubienie
W Szwecji, jak już wiele razy pisałam, nie ma psów biegających luzem. Rzadko, bardzo rzadko, podczas naszych spacerów spotykamy psa luzem, nawet na całkowitym odludziu. A zwykle jeśli pies idzie luzem to albo jest już bardzo stary i nic go nie interesuje, albo tak ułożony, że nie oddala się od właściciela nawet na krok lub bardzo posłusznie, natychmiast wraca. Przysięgam: Tośka kiedyś miała cieczkę, kilkanaście metrów dalej szła kobieta z psem, bez smyczy. Pies, samiec, nawet nie spojrzał w stronę Tośki. Możliwe, że był kastrowany, ale mimo wszystko. Zwykle gdy pies idzie luzem, a właściciel wie, że nie ma potrzeby psa przywoływać, bo jest go pewnym to informuje: pies jest łagodny, pies jest stary, pies coś tam, nie trzeba się go obawiać. Ale taką sytuację miałam w Szwecji może ze 2-3 razy.
Na plaży psy też są pod kontrolą: smycz + ciągła uwaga opiekuna to norma.
Ja rozumiem, że nie każdy ma chęć być obskakiwany przez psy, wąchany itd… ale tu nie zachodzą takie sytuacje. No chyba, że ktoś narusza naszą, moją i Toli, osobistą granicę. Ale to też rzadkość. Szwedzi są wyedukowani i choćby konali z zachwytu nad pieseczkiem nie podejdą bez pozwolenia, nie pogłaszczą. Podchodzą zazwyczaj od przodu, dają dłoń do powąchania, nie rzucają się do głaskania, a wielu wie, że się nie głaszcze po głowie. Za pozwoleniem klepią po bokach i głaszczą po szyi. I też bez przesady.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
No widzisz, a u nas, jak to u nas, co ci mam mówić.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Pocieszę Cię, że podobno ciężko przechodzą te osoby, które mają sporą odporność organizmu i to jest dobre. Co do rasizmu zaskoczyłaś mnie, no a jak chodzi o psy, to tylko do Italii. Do piekarni, do kościoła można z psami ( prawie zawsze) .
Natomiast powstają restauracje bez dzieci. takie te włoskie dzieciaki ” wychowane”. Uściski
PolubieniePolubienie
Lucia, obyś miała rację. I oby mi ta szczepionka tego mojego własnego systemu odporności nie zburzyła.
…Ja się staram mieć zrozumienie i dla dzieci i dla psów. Jednak uważam, że są takie miejsca gdzie naprawdę i jednego i drugiego nie ma po co zabierać. Np. fajerwerki o północy w nowy rok – to naprawdę dla psa żadna atrakcja. Dla niemowlaka też. Centra handlowe, jakieś kościoły i inne takie … Ale ludzie zabierają, nie wiem w imię czego.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Też tak uważam. I mimo wewnętrznego starania się o zrozumienie coraz bardziej mnie to irytuje. Zaczynam w tym względzie rozumieć hasło „za moich czasów”. „”
PolubieniePolubione przez 1 osoba