26.2021

Inny głos mnie wezwała do odpowiedzi…
No tak…Minął tydzień, a ja nic.
I nie, że tak mi dobrze, spokojnie stabilnie. O nie…
Po pierwsze eM.
Minął miesiąc od operacji. Jego lekarze przewidywali, że do pracy wróci po dwóch tygodniach ale po dwóch tygodniach wcale nie czuł się lepiej, przedłużyliśmy zwolnienie o kolejne dwa.
Wreszcie, w zeszły weekend eM powiedział, że ma problem z sikaniem…
To co opowiadał, wyglądało jak znane niemal każdej kobiecie zapalenie pęcherza. Pognałam go do lekarza w poniedziałek. Wprawdzie miał wizytę kontrolną we środę u chirurga, ale uznałam, że po co czekać do środy?
No ale niestety badanie zrobione na miejscu w poradni nie wykazało bakterii…Zatem nie zapalenie pęcherza. Z niczym wróciliśmy do domu.
We środę do chirurga. Tamci swoimi metodami zbadali stan pooperacyjny, który okazał się dość dobry. No, ale to parcie na pęcherz… Do tego wciąż ból w obrębie brzucha…
Lekarz zdecydował o prześwietleniu brzucha, wskaźniki z krwi nie są alarmujące więc nie widać żeby działo się coś ostrego, więc trzeba poczekać w kolejce.
A tymczasem…zwolnienie na kolejny miesiąc. eM powiedział, że on chce spróbować wrócić do pracy. Tu zaprotestowałam ja, bo jak do pracy, jak on siedzieć dobrze nie może, stać dłużej niż 5 minut, nie mówiąc o chodzeniu… W końcu zdecydowaliśmy, że wróci ale na 50%. W Szwecji tak można, że masz zwolnienie tylko na część dnia pracy, bo np. cały dzień pracować nie dasz rady, ale przez jakąś część dnia jest okej.
No więc od poniedziałku eM idzie do pracy na 4 godziny, a we środę prześwietlenie jamy brzucha.
Znowu będę musiała iść do szpitala. Maseczka na własnej twarzy to jeden problem. Drugi, że lekarze – w ogóle cały personel medyczny- prócz maseczek noszą przyłbice. A dla mnie wtedy jest to koszmar, bo nic nie rozumiem.
Jak byliśmy w przychodni, to nie mogłam pojąć dlaczego nie rozumiem co do mnie mówi pielęgniarka. Tylko piąte przez dziesiąte. A potem u chirurga…On coś mówił stosunkowo długo…na koniec zapytał czy okej… A ja uświadomiłam sobie, że nie mam zielonego pojęcia co on powiedział. EM patrzył na mnie wyczekująco, bo jak przychodzi do pojęć medycznych to on ani w ząb.
Nawet nie wiedziałam co powiedzieć lekarzowi, bo zwykle jak nie rozumiem, to po prostu dopytuję a tu miałam pustkę w głowie. Wreszcie zażenowana przyznałam się, że nie zrozumiałam… Oczy mu się zmarszczyły, więc domyśliłam się, że się uśmiecha. Podniósł przyłbicę i powiedział, że to to świństwo blokuje i że on tego nienawidzi, bo też nie rozumie co do niego inni zza tego mówią, oraz że on najchętniej by zdjął, no ale mu każą… Po czym powtórzył to, co mówił wcześniej i oczywiście zrozumiałam bez problemu.
Po tych lekarzach jeździliśmy Astrą. Za każdym razem plan był taki, że to eM pojedzie, zaparkuje, a ja ew. wrócę, ale w końcu jechałam ja i parkowałam ja…
Jazda po mieście, nawet w czasie gdy jest spory ruch nie jest już dla mnie problemem. Parkowanie pomiędzy autami – trochę, ale mieszczę się mniej więcej tam gdzie chcę, choć może nie perfekcyjnie na środku. Oczywiście idę na łatwiznę, do parkowania wybieram miejsca na skraju parkingu, gdzie zazwyczaj jest mniej aut.
Problemem jest jazda za miastem, nawet na zwykłej obwodnicy.
Boję się. Po prostu. Boję się prędkości, aut z naprzeciwka, kolejki z tyłu, skręcania w lewo lub bycia wyprzedzaną… I nie ma na to innej rady jak po prostu jeździć. Więc się staram jeździć, ale okazji za wiele nie ma.
Byłam u Litwinów, doprowadziwszy męża niemal do zawału po drodze, bo …zagapiłam się w nadjeżdżający samochód z naprzeciwka i automatycznie lekko skręciłam kierownicę w lewo… Szybko sobie przypomniałam, że trzeba patrzeć na własny pas, tylko na własny pas.
Tośka odmawia wsiadania do Astry do tego stopnia, że wręcz zaparła się któregoś dnia łapami jak ją Yankie na popołudniowy spacer chciał zabrać. Bo poprzedniego dnia usiłował ją wsadzić do Astry.
Wczoraj zapakowaliśmy ją z mężem, on siadł za kierownicą, ja z tyłu z psem. Tośka dygotała i dyszała całą drogę tam czyli około 40minut. W drodze powrotnej już tylko dyszała. Więc jest jakiś postęp, ale nadal pakowanie jej do auta nie jest proste.
Dziś, zaraz, za chwilę znowu spróbuję, ale przygotowana jestem na zdecydowaną odmowę. Bo nawet wizja cukierka nie sprawia, że Tosia zmieni zdanie.
Nie ma innej rady jak tylko trochę psa przymuszać i przyzwyczajać. Wreszcie załapie.

Generalnie auto i to co z nim związane to teraz nr 1 moich rozważań. Ale.
Dostałam odpowiedź z wydziału komunikacji, że takie pytanie mogę zadać tu i tu pod numerem takim i takim… Chodzi o skrzynię biegów.
Ciekawa rzecz.
Astra jest z 2008 roku. I ma w rejestracji napisane, że skrzynia manualna mimo braku sprzęgła.
Peugeoty 308 z roku 2010 z taką samą skrzynią (w każdym razie z podobnie wyglądającym drążkiem zmiany biegów) mają w status „automat”.
Przejrzałam tych samochód całą masę i mam wrażenie jakby po 2010 roku skrzynię hybrydową zgodzono się traktować jako automat.
Lecz ja mam w rejestracji manual.
Jeżdżę, póki mnie np. policja nie zatrzyma. A policja szwedzka jest mało czepliwa więc póki nie robię nic niebezpiecznego to się raczej nie przyczepi. No chyba, że trafię na rutynowe sprawdzanie trzeźwości, ale wtedy to skupią się tylko na alkoteście.
Problem, gdy zdarzy się jakikolwiek incydent.
Policja i ewentualny mandat to jedno.
Ale w razie czego – wina może być moja bo „kierowanie bez uprawnień”. A to z kolei może wpływać na stanowisko ubezpieczyciela.
A eM, typowo po polsku, zaklina rzeczywistość i zakrzykuje mnie. Bo w rejestracji piszą głupoty.
Taaaa…w ten sposób mogę też nie przestrzegać zapisu o 4 pasażerach, nie? Bo skoro siedzeń jest 5 i każde z pasem i zagłówkiem…
Dlatego odpowiedź z Transport Styrelsen jest mi potrzebna na piśmie.




9 myśli w temacie “26.2021

  1. Maska z przyłbica to jest masakra. U nas przestaliśmy nosic przyłbice bo nie można się było normalnie porozumiewać. Cały czas do siebie krzyczeliśmy i większość chodziła z przyłbicami podniesionymi (co oczywiście nie ma najmniejszego sensu). Maskę i ochronne okulary nosze w pracy cały dzień. Normalna, chirurgiczna maskę i czasami tzw. FFP2. Przez ta ostatnia jest ciężej oddychać i bardzo wysusza więc przez cały dzień jest okropnie niewygodnie. Mycie rak, 1,5 m i unikanie tłumów. Byłam ostatnio na profilaktycznej mammografii. Pani w rejestracji, za pancerna szyba w przyłbicy, ja w masce. Totalny Monty Python 🙂
    Oczywiscie 5 siedzeń – kierowca i 4 pasażerów 😉

    Polubione przez 1 osoba

    1. Mycia rąk po powrocie do domu, dezynfekowania wszędzie gdzie się da gdy jestem w mieście, pilnuję tak, że już nawet nie zwracam uwagi na to, że to robię. Oczywiście spirytus mamy w tez samochodach… Tłumów unikamy, eM na zwolnieniu, ja i Yankie pracujemy w domu. Zięć miał urodziny, siedzieliśmy na tarasie, a bo to wiadomo czy ktoś czegoś nie transportuje, ciepło było…
      Masz rację z tymi pasażerami. Zapomniałam, że kierowca to nie pasażer, czyli w sumie auto jest 5 osobowe.

      Polubienie

    1. no wiesz…jeszcze nie tak swobodnie jak bym chciała. Wciąż się boję…dziś rano jeździłam pomiędzy rondami na obwodnicy, żeby przemóc strach …ale noga wciąż popuszczała gaz i zamiast 80 jechałam 60…
      A przecież chciałam móc jeździć sama po całej Szwecji…

      Polubienie

Dodaj komentarz