Roboty mam po uszy, albo i po kokardkę.
Rok przeleciał nie wiedzieć kiedy i znowu czas zrobić roczne zamknięcie roku w jednej spółce zoologicznej.
Nie, no…ich rok podatkowy skończył się w kwietniu. Kto miał 7 miesięcy na zrobienie wszystkiego, a robi w ostatnie 7 dni? Nie, nie klient. Brawo ja! Czyli nie zawsze to klienci nawalą, ja – też.
Aaaaale to jest całkiem inna sytuacja (jak mawia moja Misia gdy wytykam jej podwójne standarty).
Mam koszmarną cechę, której nijak pozbyć się nie mogę: jak nie jestem pewna czy potrafię cos zrobić to odkładam to tak długo jak mogę. A potem, jak już nie mogę odkładać to siadam: szast-prast i robię nawet jak nie umiem. I tu tak miałam.
Zostało mi klika rzeczy do ogarnięcia, ale na szczęście nie wiele.
Potem wyślę to do Piły Sary, żeby zrobiła zakończenie ksiąg i raporty do stosownych instytucji.
Mam, bardzo optymistyczną zresztą, nadzieję, że to ostatni bokslut, który jej zlecam. Kupiłam sobie bowiem kurs inline, rekomendowany na fejsbukowej grupie kolegów po fachu i zamierzam się tego dziadostwa nauczyć. Mus mam, bo dotąd miałam tylko jedną taką spółkę, ale właśnie trzech moich klientów się przekształciło. I jeden „spółkowy” doszedł*.
W efekcie mam tych spółek pięć. No, to jednak lepiej samemu zarobić, niż dawać komuś, nie?
Poza tym kupiłam nową drukarkę, bo mój wieloczynościowy samsung ostatnimi czasy odpala takie numery, że zwątpiłam. A księgowa potrzebuje drukarki. Np. jakiś czas temu drukarki samsunga przeszły pod zarząd HP (którego nie znoszę po kilku doświadczeniach z tą firmą) i skaner przestał działac. To znaczy nie skaner tylko program skanujący. Oczywiście strona Samsunga przesłała mnie do HP, a HP z uporem maniaka pokazuje mi sterowniki i instrukcje tylko do bezprzewodowego łączenia. Programy naprawcze też szukają łącza bezprzewodowego mimo wskazywanego modelu, który NIE MA OPCJI WIRLESS. Sama drukarka działa, ale skanowac się nie dało. Wreszcie wykonałam pracę myślową i odkryłam, że skoro program nie działa, to może można uzyć innego?
Sklep play proponował fajne programy, za jeszcze fajniejsze programy.
Wreszcie odkryłam, że mam w komputerze jakąś aplikację do skanowania, spróbowałam, zadziałało. Problem tylko w tym, że za kazdym razem to skanowanie uruchamia się inaczej. czasem z poziomu drukarki, czasem z komputera. Czasem trzeba wybrać tę konkretną drukarkę czasem jakąś inna alternatywę…No ale to pryszcz. Bo w między czasie na wydrukach zaczęły mi się pokazywac białe paski, a potem drukarka zaczęła na mnie warczeć…Problem z pobraniem papieru jest już tak naturalny, że nawet go nie notuję.
Poszłam do wujka googla zapytać jaką też mam sobie tę drukarkę kupić. Wujek googiel szwedzki powiedział, że jakich jest 5 najlepszych obecnie na rynku.
Dwie pierwsze to były jakieś kolorowe laserówki, same w sobie może i nie drogie, ale za to tonery to hohoho!
Trzecia była monochromatyczna, trzyfunkcyjna, ale kompletnie mi nie znana marka Brother. Hm…
Hm… HmHmHmHm…
Ponieważ nie mogłam spać to nie miałam co robić. Poczytałam, popatrzyłam. W sklepach opinie w więszości bardzo pochlebne tak 4,5 na 5 gwiazdek. No i ta cena: 1600kr. I cena toneru taka sama lub podobna, do tonerów do samsunga.
Ale jeszcze się wahałam aż doczytałam, że Brother drukuje dwustronnie.
Ooooo to lecem i kupuję.
Dwa dni później przyszło wielkie pudliszcze. Tak wielkie, że jeden Szwed rzucił mi się na pomoc w okienku pocztowym. To niesłychana rzecz, bo Szwed sam z siebie może ewentualnie własnej kobiecie pomóc, ale zazwyczaj się nie wyrywa tylko uprzejmie czeka na wyraźną prośbę, bo przecież mamy równouprawnienie. A tu się rzucił. Co zrobiła wyemancypowana Szwedka? Odpowiedziała z najmilszym uśmiechem
– Nej, tack, det går bra! Nie, dziekuję, idzie dobrze – i lekkim gestem wrzuciła pudliszcze do wózka sklepowego. Jeszcze potem bym musiała jakiemuś obecmu facetowi dziękować… I nie, kochane, nie te lata by faceta poraziła moja uroda, poraziła go wielkość pudła.
Jak wielkie było to pudło? Ano tak wielkie, że do bagażnika synkowej Cytrynki-Limonki ledwośmy je wcisnęli. No dobra, Limonka ma gabaryty malucha bo to C3…
W domu okazało się, że drukarka sama w sobie jest tylko troszkę większa od Samsunga, ale jest niestety kruczoczarna. Czy ja mówiłam, że nie lubię wielkich, czarnych rzeczy w mieszkaniu? Mówię o martwych, bo Tosia i Kotek o Małym Rozumku to widomo…Zresztą Tosia jest przecież czarno-brązowo-biała, a Kotek_o_MR jest czarny w brunatne paski. Ale ja nie o tym… Wjęłam drukarkę, postawiłam na kartonie, bo innego miejsca tymczasowo dla niej nie miałam, rozpakowałam całą resztę i okazało się, że do pudła chyba się nie zmieścił kabel do połączenia z komputerem. Zamówiony dodatkowo, bo w wyposażeniu nie ma gdyż drukarka ma WiFI.
hahahaha…już to widzę, jak mi drukarka się łączy z kompem przez WiFi. Akurat! Kaktus mi tu prędzej wyrośnie. Będzie się podłączać trzy dni a potem stwierdzi, że nie widzi sieci…Znam te bajery.
Synek wszedł.
-O, wypakowałaś?
-Tak
-I nie podłączasz?
-Nie. Niech postoi tak trochę, bo dopiero ją odebrałam…
-A co? Nieśmiała jest, tak? Musi się najpierw oswoić z otoczeniem?
Pracowałam do wieczora. Potem wstałam od biurka i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Na książki i filmy byałm zbyt zmęczona. Sprzątnęłam w kuchni. Zrobiłam sobie coś do jedzenia, wstawiłam pranie, zjadłam, wstawiłam drugie. Zimno było, pomyślałam, że poczekam, aż się to drugie wypierze, wrzucę do suszarki i wysuszę razem z pierwszym dzięki czemu oszczedzę energię oraz ogrzeję łazienkę.
I tak czekając na te drugie pranie od niechcenia przesunęłam to i tamto na regale, postawiłam Czarną, podłączyłam jej kabel zasilający.
No dobra, skoro mam trochę czasu to wgram ją do kompa, zobaczę czy da się może jednak używać jej bez kabla. Ściągnęłam instalkę ze strony bo uznałam, że szybciej niż z płyty. Zainstalowała się w try miga! I mówi mi, że mogę drukować.
Z pewną taką nieśmiałością posłałam jej coś tam do wydruku…
Zasyczało, zamruczało…Powiedziało: Prosze Bardzo Kochana Kasiu tu masz swój wydruk.
yyyy…KE?! Ale jak to… Instalowanie nowego sprzętu bez rzucania panienkami, i tak od razu, za pierwszym razem i działa?! I nie zajęło mi to nawet 45minut (tyle trwa program pralki)?!
Eeee…na pewno jutro przestanie działać.
Jutro też działało. Mało tego: dało mi wydrukować przepis na chelebek sodowy od Nadii z komputera do zabawy, który stoi w sypialni.
A dziś…Dziś samo z siebie wydrukowało DWUSTRONNIE długi wyciag bankowy. SZOK i NIEDOWIERZANIE.
Diaboł. Mówię wam. Diaboł.
*Dopiero zauważyłam jak to brzmi…
Brother…. Moja ulubiona firma.
Jakąś dekadę temu kupiliśmy do szkoły, do pokoju nauczycielskiego dwustronną, czarno – białą drukarkę tej firmy, w dodatku używaną. Firma, która serwisowała nam sprzęt biurowy, zajmowała się także leasingiem i sprzedażą drukarek i kserokopiarek. Szukaliśmy czegoś niezawodnego- bo wiadomo – jeden wyszarpnie zacięty papier, drugi będzie drukował pół książki albo 20 sprawdzianów, bo akurat potrzebuje. Lekko nie będzie miała. A, i zależało nam na dwustronnym druku, głownie do świadectw.
No i pan znalazł nam używaną, poleasingową, z małym przebiegiem. Ile ona w życiu przeszła! Serwisant, jak przyjeżdża, łapie się za głowę – tu podklejona, tam skręcona drucikiem (coś się ułamało), ale wciąż drukuje, wciąż działa. Tyle lat! Tyle sprawdzianów! Tyle świadectw!
Jej rówieśniczki z pracowni komputerowej, z sekretariatu i gabinetu dyrektora już dawno wyzionęły ducha i zostały wymienione na nowszy model…
Życzę Wam owocnej współpracy 🙂
PolubieniePolubienie
no u mnie spa to raczej nie będzie miała i osobisty trener do niej nie przyjedzie.Choć natchnęłaś mnie by poszukać czegoś takiego – wiadomo, że dobra konserwacja sprzętu wydłuża jego życie
PolubieniePolubienie
Spryciulki, i Ty i drukarka:)
A Ty obslugujesz księgowo rodaków czy także lokalsów? Prowadząc firmę sama sobie byłam księgową, nawet teraz mi się to czasem w pracy przydaje, choć nic wspólnego z księgowością nie mam. A jak wczoraj jeden z firmowych kontrahentów powidział, że on płaci podatek vat korzystając z formularza jpk, to mogłam mu wyjaśnić różnice pomiędzy formularzem vat7 a systemem jpk i zmianami w tym zakresie od pazdziernika, choć to absolutnie nie na żadnego związku z obecnym moim zajęciem:)
PolubieniePolubienie
Polaków. I innych innostarńców 😉 Nie wybrzydzam, biorę co jest, ale wiadomo, że do Polki najchętniej pójdzie polak. Choć ludzie mają dziwne jakieś takie…Czasem słyszę jak ktoś mówi o rodaku z zazdrością/większym szacunkiem (?) „ale on to ma SZWEDZKĄ księgową”.
Na temat aktualnych przepisów w Polsce nie wiem w zasadzie nic. Nawet ostatnio się zdziwiłam widząc wpis do ewidencji działalności gospodarczej „O, to tak wygląda teraz?!”
PolubieniePolubienie
„Mam koszmarną cechę, której nijak pozbyć się nie mogę: jak nie jestem pewna czy potrafię cos zrobić to odkładam to tak długo jak mogę.”- ta cecha jest rzeczywiście koszmarna. Do tej pory nie wiedziałam, jak ją u siebie nazwać 🙂
PolubieniePolubienie
czy to nie podpada pod „prokrastynacja”?
PolubieniePolubienie
Mieliśmy w aptece kombajn brothera, działał chyba około 15 lat zanim mu się wszystko posypało. I szef kupił HPka laserowego… Żąda tonera najrzadziej raz na 3 miesiące (może dlatego, że są kupowane zastępcze)…, czasem wkręci papier… Może i jest zgrabniejszy, ale tęsknię a starym… I ten stary przy podobnym zużyciu nie wołał tak często o toner… A teraz zawsze jakiś musi być w zapasie. Informatyk jak zobaczył co szef kupił, to się za głowę złapał…
PolubieniePolubienie
‚Mam koszmarną cechę..’ – łączę się w bólu.
To jest mój naprawdę ulubiony wyjaśniacz prokrastynacji: https://waitbutwhy.com/2013/11/how-to-beat-procrastination.html (wrzuć sobie w googla translate, albo coś, jak nie dasz rady po angielsku, bo NAPRAWDE WARTO)
On wyjaśnia też to, co ty opisujesz – że najgorzej, jak do konca nie wiesz, co masz zrobic, zeby rozwiązać jakieś zadanie.
PolubieniePolubienie