27/2020

Kiedy tak wieje i leje Tosia wyraźnie źle się czuje. Nie cieszy się tak żywiołowo na hasło „spacerek” a potem idzie powoli, łapa za łapą, przystaje, namyśla się co chwila nim ruszy dalej.
Wczoraj było słońce i słaby wiatr i pies się znarowił: albo znowu szła szybciej niż ja albo zatrzymywała się gwałtownie a ja, na drugim końcu smyczy, zagapiona na słońce, notowałam to dopiero jak poczułam szarpnięcie.
Poza tym pies uwielbia ludzi w tych jaskrawych ubraniach roboczych. Od zawsze. Pamiętam, taką młodą raz odpięłam ze smyczy na placu zabaw w parku. Plac zabaw częściowo ogrodzony, częściowo obsadzony żywopłotem, wydawało mi się to bezpieczne. A ta wariatka dostrzegła daleko jakiegoś pana w owym ubranku. Widziałam jak nieruchomieje, widziałam jak się w niego wpatruje, ale nie zdążyłam dojść i załapać. Wystrzeliła jak z procy i jak po sznurku pognała do pana. Dopadła go szczęśliwa, w podskokach usiłowała dać mu buziaczka, a słusznych rozmiarów już wtedy była, choć każdy kto choć trochę miał do czynienia z psami od razu rozpoznawał w niej szczeniaka.
Pan na szczęście był domyślny i miły, przytrzymał wariatkę, śmiejąc się z niespodziewanych psich awansów.
I tak jej zostało. Widok jaskrawego ubranka coś budzi w moim psie i zawsze jest to uparte „chodź tam””chcę tam”. Mijając takiego człowieka wdzięczy się okropnie. A nierzadko jest tak, że widząc ludzi coś robiących na ulicy, zapiera się łapami i ciągnie do nich.
Zgaduję, że tam gdzie się urodziła ktoś chodził w takim ubraniu, musiał ją głaskać i dlatego tak lgnie. Bo z jednej strony urodziła się w cudownym miejscu – na ogromnej posesji, pełnej różnych zwierząt i ptactwa. A z drugiej – chyba mało miała do czynienia bezpośrednio z człowiekiem, bo dzika była okropnie. A berny to psy które potrzebują człowieka w bliskim, stałym kontakcie. To nie jest pies do trzymania tylko na podwórku i w kojcu. One potrzebują człowieka fizycznie – ciało do ciała, że się tak wyrażę z braku innych słów.
Teraz Tosi kontaktu z „ludziem” nie brakuje, ale czym skorupka za młodu i tak dalej.
Inna rzecz, że ten pies jest tak nastawiony na człowieka, że idąc ulicą wyłapuje kto patrzy na nią życzliwie i się do tego kogoś wdzięczy i chce witać. Ja sama czasem nie widzę objawów zainteresowania, a ona wie i sama ciągnie, ale z drugiej strony jak się ktoś ZA BARDZO przytula to odskakuje. Bo co innego zebrać hołdy, a co innego dać się np. objąć.
Jest taki pan, czasem go mijamy. Ja go nie rozpoznaję – on rozpoznaje Tosię. Zagaduje nas czasem.
– Ty jesteś z Polski tak? I to czasem twój syn chodzi z psem? Piękny pies. Miałam takie dwa kiedyś. Piękna rasa…
Ostatnim razem zaprosiłam do witania się z Tosią za każdym razem jak ma na to chęć.
Starsi ludzie bardzo często nas zaczepiają i często chcą się przywitać. Od tego zaczyna się rozmowa i wspominki ich własnych psów. Widać jak tęsknią za własnym psem, ale siły nie te, domy opieki też nie zawsze zezwalają na trzymanie zwierząt – czego zupełnie nie rozumiem. W Szwecji, póki taki starszy człowiek mentalnie jest sprawny, żyje we własnym mieszkaniu choć w specjalnym budynku. Albo i w normalnym mieszkaniu, na terenie miasta z dochodzącą raz-dwa razy dziennie pomocą. Nie rozumiem dlaczego tacy ludzie nie mogą mieć swoich zwierząt.
Chyba to jest najgorsze w starości: że po prostu po kolei wszystko tracisz, mniej lub bardziej dobrowolnie rezygnujesz ze wszystkiego co dotąd stanowiło sens twego życia. Na koniec zostaje ci już tylko łóżko i nawet kapcie są zbędne.
Starość jest okropna. A jednak … każdy z nas ma nadzieję, że jej dożyje.

3 myśli w temacie “27/2020

  1. Jesli jest cos, czego moge zazdrościc, to własnie ta mozliwośc posiadania (głupie słowo, no ale trudno) psa lub kota. Starość mojej mamy byłaby zupełnie inna, gdyby mogła miec jakies zwierze, ale podobnie jak ja, miała uczulenie. Widze, jak inne jest życie teściowej, której po smierci męża towarzyszy pies – ma z kim i do kogo, że tak powiem. Pamietam też znajomego, starszego pana, który spędzał całe dnie w pozycji horyzontalnej i umierał, a kiedy dostał psa, nagle sie okazało, ze jest po co zyć, i ze to zycie ma inna jakośc. Ja nawet żółwia miec nie mogę, ani rybek, szkoda gadać:(

    Polubienie

    1. oj! to naprawdę okropne nie móc mieć zwierzęcia.
      Ja mam alergię na różne rzeczy – Tośki też nie mogę za bardzo przytulać, bo potem pieką oczy i twarz, ale nie jest to na tyle poważne bym musiała rezygnować. Mam też ten komfort, że moje dzieci lubią zwierzęta w domu i więc… w razie gdyby coś nam się stało – to dzieci nie oddałyby mojego pupila do schroniska tylko by przygarnęły. A to jest często powód u starszych ludzi, dla którego nie chcą JUŻ brać żadnego zwierzęcia, no bo „umrzeć, tego się nie robi kotu…”
      Ja teraz mam Tosię i szczerze mówiąc, myślę, że gdy ona odejdzie będę miała kolejnego psa…najchętniej znowu berna. Bo widzę jak dobrze, że pies zmusza mnie do wychodzenia z domu bez względu na wszystko. Gdyby nie pies- całą zimę wychodziłabym z domu naprawdę sporadycznie. A tak to muszę. Ale kota też bym chciała. Albo dwa 😀

      Polubienie

      1. Moja alergia jest niestety tak silna, ze maksymalnie po dwóch godzinach przebywania w ‚psim’ miejscu, wysiadam, bez tabletek, a czasem i tabletki słabo działaja. Zdążyłam miec w swoim zyciu i kota, i psa, więc wiem, co tracę 😦

        Polubienie

Dodaj komentarz