111. Zaspałam

Spałam do ósmej! Do ósmej! O tej porze to ja powinnam już być na spacerze z Tosią, po wypitej kawie, po obleceniu blogów i fejsa…
No ale zaspałam. Przez Tośkę.
Bo ona też zaspała. Normalnie jak o siódmej rano nie podnoszę głowy to pies przychodzi i pufa mi w nos. No, ale tym razem nie przyszła. Też spała jak zabita i jak wyszłam z łazienki to miała strasznie głupią minę, bo nie zauważyła, kiedy ja do tej łazienki poszłam.
No ale jak nie zaspać?
Przyszedł do nas Dorian. Albo jakiś inny. Wiało i lało.

Czytałam sobie spokojnie w łóżku, światło zapalone, godzina 22. Kilkanaście minut później skończyłam książkę (Moja ostatnia księżna – nie polecam, ale dokończyłam, bo obiecywali jakąś niespodziankę na koniec, niespodzianki nie było, a naprawdę miałam nadzieję, że ten książę zleci w końcu ze skały czy cóś). Zgasiłam światło ułożyłam się wygodnie, starając się myśleć o czymś innym niż o tym o czym myślę.
Sapanie.

Jak tu ciemno!
Jak tu ciemno!
Mama, mama
Posiedź ze mną!

Tam za oknem wiatr się gniewa,
krzyczy, gwiżdże, szarpie drzewa.
A jak ścicha, zaraz słychać,
jak coś w rurze głośno wzdycha.
Czy to coś, co mieszka w rurze,
to jest małe? Albo duże?
Mama może to jest mysz?
Mama, śpisz?

Otwieram oczy: pies stoi przy łóżku. Podsunęłam nogi, kołdrę, poklepałam zachęcająco. Wlazła. Usiadła, dyszy. Pogłaskałam. Poczochrałam za uchem i za drugim.
Dyszy. Usiadłam, głaszczę, przytulam. Kładę się. Podpełza do mnie, łbem podrzuca mi rękę „głaskaj”. Głaszczę, ale ile można. Trzymam za łapę, zamykam oczy.
Dyszy. Otwieram oczy. Siedzi nade mną, dyszy, wzrok wbity w przestrzeń. Słyszę jak wiatr huczy. Acha…boi się wiatru, pewnie gdzieś świszcze, ja nie słyszę, ale to nic nie znaczy. Wstaję, idę kuchni, zamykam uchylone okno. Wracam do łóżka. Pies oczywiście cały czas za mną. Zamykam oczy, przysypiam…
Drrep, drep, drep…Idzie. Wstaję, sprawdzam, gdzie poszła. Znajduję ją pod biurkiem. Dyszy i wbija wzrok w przestrzeń. Głaszczę, wołam ze sobą na łóżko. Układa się, ja też. Przysypiam.
Dyszy, zeskakuje z łóżka stoi w progu i dyszy.
– Co jest- pytam – Czego się boisz? Wiatru? Pokaż mi gdzie te potwory?
Ruszam, pies koło mnie, niespokojny, ogląda się na mnie czy na pewno idę. Prowadzi mnie do kuchni.
Ki czort? Okno przecież zamykałam..? Ale jest zimno…Balkon otwarty?
Zamykam balkon, wracam do łóżka, pies ze mną. Patrzę na zegar: 00:30.
No pięknie. Pies leży w rogu łóżka, pozamykane okna sprawiają, że robi mi się duszno i gorąco, z powodu psa nie mogę się ułożyć tak, jak lubię, ale przecież nie zgonię. Myśli wirują, serce trzepocze…No to po spaniu.
Zapalam lampkę, łykam dwie ostatnie tabletki waleriany (KUPIĆ!!), biorę kindla. Kilkanaście minut później nie rozumiem co czytam, odkładam książkę, gaszę światło, odrzucam kołdrę…zasypiam.

A teraz mamy wczesne przedpołudnie, za oknem słońce, niebo jednolicie niebieskie, świat jak świeżo wypolerowany kryształ. Tosia śpi pod biurkiem.

Cugowski śpiewa „późno, późno, późno…”
Dzień dobry.
A co u was?

15 myśli w temacie “111. Zaspałam

  1. Ty mnie zaawsze potrafisz rozsmieszyc – ‚Zaspalam. Spalam do osmej’😂
    Ja dziś wcześnie wstałam – 8.30. Zrobilam 30 pompek i pare porozciagan. Wyszykowalam Mo do przedszkola. Trochę posprzątałam (choć nie powinnam – to mój czas na prace), popracowalam i poszlam odebrac Mo z przedszkola. Wlasnie siedzimy w parku lapiac jesienne slonce. Zycie jest piekne:)

    Polubienie

    1. ja jestem skowronek, np. po 15-16 unikam trudniejszych tematów zawodowych, bo wiem, że sprostanie problemowi zajmie mi dużo czasu a skutek będzie średni. Po 18 już w ogóle nie myślę. Spać chadzam o 22. Za to o 7-8-9-10 rano… mogę wszystko, oraz rozpiera mnie radość życia i energia. …

      Polubienie

  2. Oj, przypomniałaś mi ten wierszyk, to było w jakimś filmie, chłopczyk to mówił, aż mi ciary po plecach przeszły. Co to był za film???

    Polubienie

Dodaj komentarz