Z dolu do gory
z gory na dol
z ciemnmosci w slonce
z ciszy w krzyk
Moje ostatnie dni. Rozpacz, gniew, swiatelko nadzieji, wscieklosc, gorycz, strach, bezsilnosc a wreszcie najprwdziwsza panika.
Plus bole glowy, zoladka i permanentne zmeczenie.
Nie moge zostac bez pracy. Nie moge. Nie znowu. Nie.
Nie wiem co zrobic, zeby ja znalezc.
I tylko nich mi nikt nie mowi o wlasnej firmie. Biur rachunkowych na kazdej ulicy. Zadne mnie nie chce. Klientow nie przybywa a raczej ubywa.
Nic innego nie umiem. Za stara wg oceny doradcow jestem by sie calkowicie przekwalifikowac. Zreszta doradcy dzialaj wg schematu: wymysl zawod a ja ci powiem jakie masz zdobyc umiejetnosci oraz jakie masz szanse.
Nikt nie potrafi odpowiedziec „w jakiej dziedzinie jest najbardzije brak ludzi do pracy?”.
Inna rzecz, ze jak patrze na ogloszenia to wiem w jakiej. W sprzedazy, w posrednictwie handlowym dokladnie. Najlepiej za prowizje. Telefony, abonamenty, sex party, paramedykamenty, ubezpieczenia. Jakby to sie nie nazywalo to tak naprawde ma jedno imie: akwizycja. Wielki stres, zarobek zaden.
A w miescie znikaja kolejne sklepy…
Ściemnia się, myśli zawodzą
Kulą się ze strachu
Moje serce jest czarne
Jak dłonie palacza